We Francji wyliczono, ze od stycznia 2018 roku do chwili obecnej, straty poniesione przez budżet państwa w związku z masowym niszczeniem radarów wyniosły 660 mln euro. Z drugiej strony, można powiedzieć, że tyle „zaoszczędzili” w swoich kieszeniach obywatele.
Masowe niszczenie i uszkadzanie radarów ma związek protestami „żółtych kamizelek”, ale także z wprowadzeniem maksymalnej szybkości poza autostradami do 80 km/h. Jednak taki proceder trwa nieprzerwanie od lat, choć w mniejszej skali, niż w ostatnich miesiącach. We Francji działały nawet organizacje quasiterrorystyczne, które za główny cel stawiały sobie walkę z radarami.
Dégradations des radars : un manque à gagner de 660 millions d'euros de recettes pour l'État https://t.co/tCjAKsqaOj pic.twitter.com/8bZoNwuNKQ
— France Bleu (@francebleu) March 29, 2019
Wg dziennika „Les Echos” straty w przychodach wynoszą około 660 milionów euro, nie wliczając kosztów napraw. W 2018 r. niedobór wyniósł 209 mln euro, chociaż i tak z mandatów uzyskano 928 mln. W tym roku rząd oblicza przychody na 455 mln, czyli o połowę mniej, niż planowano (1,04 mld).
Osobna sprawa to koszty zniszczeń. Jedne tylko pozakrywano workami, inne niemal doszczętnie spalono. W sumie „zneutralizowano” 60% radarów. Ministerstwo straszy „bezpośrednimi konsekwencjami dla kierowców”, ponieważ część dochodów z radarów trafia do kasy Afitf, która finansuje infrastrukturę transportową.
Inwestycji będzie mniej. MSW twierdzi także, że kolejną konsekwencją jest pogorszenie stanu drogowego bezpieczeństwa. Wzrosnąć miała liczba wypadków śmiertelnych na drogach, choć inne dane tego nie potwierdzają. Np. wzrost wypadków rok do roku w styczniu 2019 mógł być spowodowany nie tyle brakiem radarów, co np. załamaniem pogody.